Sprawę odejścia Syjona z zespołu poruszaliśmy
już na naszym profilu na Facebook’u, blogu i oficjalnej stronie internetowej.
Mimo to, dużo osób nadal pisze do nas, pytając o co w tym wszystkim chodzi?
Rozumiemy, że dla wielu to co było napisane do tej pory jest niewystarczające.
Postaramy się więc raz jeszcze wyjaśnić całą sytuację na tyle dokładnie na ile
jest to dla nas możliwe, podchodząc do niej ze spokojem i pokorą...
To, że Damian wyjechał do pracy za granicę
nie było niczym nowym. Odkąd pamiętamy wyjeżdżał praktycznie co rok – podobnie
jak wielu naszych rodaków – w celach zarobkowych. ComeYah nie była, nadal nie
jest i nie będzie bytem powołanym do życia w celu osiągnięcia sukcesu, mierzonego medialną popularnością i wysokością
stawki za koncert. Nigdy nie ukrywaliśmy, że z naszego grania muzyki kasy było niewiele,
a jeśli już pojawiały się jakieś pieniądze to wydatki związane z funkcjonowaniem
zespołu pochłaniały je niczym czarna dziura światło. W 2012 roku mimo kilku lat
istnienia zespołu, ciężkiej pracy i zaangażowania, tworzących go ludzi, etap
zarabiania pieniędzy na graniu muzyki był wciąż przed nami, jako perspektywa
realna, ale odsunięta w czasie, co najmniej do przyszłego sezonu koncertowego w
roku 2013. Z tej przyczyny wszelkie spekulacje i pogłoski upatrujące przyczyn
odejścia Syjona z zespołu, w konflikcie o pieniądze nie mają racji bytu i jako
takie są przez nas stanowczo dementowane.
W ComeYah nikt
z nas do tej pory nie zarabiał, mimo to
poświęciliśmy temu zespołowi pięć lat pracy i zaangażowania, często
przedkładając granie ponad inne obowiązki, ponieważ kochaliśmy i nadal kochamy
muzykę oraz ten stan kiedy ją wspólnie tworzymy, po to by później dzielić się
nią z ludźmi na koncertach i nagraniach. To jest nasza główna i niezmienna od
lat motywacja.
Skupmy się jednak na faktach, które są takie, że Syjon zza granicy miał wrócić we wrześniu, żeby zagrać, planowaną na jesień ubiegłego roku trasę promocyjną. Po jej zakończeniu mieliśmy wejść do studia i zarejestrować materiał na drugą płytę. Na ostatniej próbie przed wyjazdem Damiana wybieraliśmy razem numery, które miały wejść na nasze kolejne wydawnictwo. Dlatego osłupieliśmy ze zdziwienia, kiedy napisał zza granicy, że nie wraca tak jak się umawialiśmy i zostaje w Norwegii do świąt Bożego Narodzenia. Nie minęło wiele czasu i otrzymaliśmy od niego kolejną wiadomość, informującą kategorycznym tonem, że definitywnie odchodzi z ComeYah, a po powrocie nie chce już grać z nami koncertów, ani nagrywać drugiej płyty. Dla nas był to całkowity szok…
Damian po powrocie zza granicy w grudniu 2012
roku opisał powody swojego odejścia na naszym blogu. Można je przeczytać poniżej we wpisie z 17 grudnia 2012 r. Podobnie jak dla licznego grona osób, dla
nas również brzmią one lakonicznie i zdawkowo, ale to jest jego oficjalne
stanowisko,
z którym chociaż nie we wszystkim się zgadzamy, nie mamy zamiaru publicznie polemizować.
z którym chociaż nie we wszystkim się zgadzamy, nie mamy zamiaru publicznie polemizować.
Możemy tylko
dodać, że kiedy spotkaliśmy się z nim niedawno powiedział nam, że przytłaczały
go kwestie związane z marketingiem i promocją. Mimo, że tymi sprawami zajmował
się głównie nasz management, to wymagały one decyzyjności i zaangażowania również od zespołu i Damiana, jako jego członka i człowieka,
który był nie tylko głosem, ale również twarzą ComeYah. Syjon powiedział nam też, że dopiero w trakcie
pobytu za granicą, nabrał dystansu, spojrzał na wszystko
z innej perspektywy i doszedł do wniosku, że nie odpowiada mu ogólna atmosfera ciśnienia wokół ComeYah i że teraz chce się skupić przede wszystkim na swojej rodzinie, a muzykę robić tylko w swoim tempie, mieć przy tym wszystko pod kontrolą, żeby z jednej strony nie ograniczać innych, a z drugiej nie iść na żaden kompromis. Trudno jest nam wytłumaczyć to bardziej szczegółowo bo pomimo, że zaakceptowaliśmy jego decyzję, to w świetle faktów sami nadal nie do końca ją rozumiemy...
z innej perspektywy i doszedł do wniosku, że nie odpowiada mu ogólna atmosfera ciśnienia wokół ComeYah i że teraz chce się skupić przede wszystkim na swojej rodzinie, a muzykę robić tylko w swoim tempie, mieć przy tym wszystko pod kontrolą, żeby z jednej strony nie ograniczać innych, a z drugiej nie iść na żaden kompromis. Trudno jest nam wytłumaczyć to bardziej szczegółowo bo pomimo, że zaakceptowaliśmy jego decyzję, to w świetle faktów sami nadal nie do końca ją rozumiemy...
Prawdą jest,
że niejednokrotnie dyskutowaliśmy i sprzeczaliśmy się podczas blisko pięciu lat
spędzonych razem. Były w zespole różnice zdań, zdarzały się konflikty i czasami
mocno między nami iskrzyło, ale koniec końców zawsze udawało nam się wypracować
porozumienie na drodze rozmów i żmudnego niekiedy dochodzenia do kompromisu.
Wydawało nam się, że tak było i tym razem, kiedy na ostatniej próbie przed
wyjazdem Damiana wyjaśniliśmy sporne kwestie i rozstaliśmy się w zgodzie i ze
świadomością, że najtrudniejszy okres mamy już za sobą, a najlepsze dni są dopiero
przed nami.
Życie za pośrednictwem Syjona napisało nam jednak zupełnie inny
scenariusz i z naszych ComeYah-planów wyszły nici.